W lipcu 2012 r. planowałem kupić używany samochód. Wybierałem się do Czech na obóz jogi i potrzebowałem środka transportu, do którego zmieszczę stół do masażu.
Kupiłem samochód w komisie doznając absolutnego motoryzacyjnego i prawniczego zaćmienia. Nie sprawdziłem samochodu na kanale, ani na stacji diagnostycznej (była sobota wieczór), a umowę podpisałem nie z komisem a z rzekomym znajomym właściciela komisu. Nie wstydzę się tego tylko dlatego, że przeczytałem już dosłownie tysiące podobnych historii i wiem, że nie byłem jedyną osobą, która poddała się gorączce nowego, wyczekiwanego zakupu.
Otrzeźwienie przyszło kolejnego dnia, gdy okazało się, że podłoga pojazdu jest mocno skorodowana. Szybkie odstąpienie od umowy, zgromadzenie dowodów i rozmowy z komisem nie dały efektu. Pozwałem sprzedawcę i sprawę wygrałem. Zrobiłem o tym artykuł na stronie MaszPrawo.org.pl, która wtedy miała charakter mojego osobistego bloga. Zainteresowanie tematem było ogromne. Okazało się, że osób oszukanych przy kupnie jest bardzo dużo.
Takie były początki mojej bardzo wąskiej specjalizacji z zakresu prawa motoryzacyjnego. Wymaga połączenia specyficznego stosowania przepisów z zakresu rękojmi z wiedzą z zakresu motoryzacji. Nie jest ona łatwa, ale dzięki temu daje dużo satysfakcji. Efekty tej pracy znajdziesz na Autoprawo.pl.